Orneckie legendy

Dawni ornecianie a samoobrona

Orneta słynęła nie tylko z tego, że były w niej liczne hotele, młyny, wytwórnia piwa, pracownie wyrabiające organy, wytwórnia papierosów i wód – chłodzących, ale i z tego, że jej mieszkańcy bardzo wysoko cenili sobie spokój i bezpieczeństwo publiczne. Staroorneckie władze miejskie specjalnymi zarządzeniami zobowiązywały każdego z mieszkańców tego XIV – wiecznego grodu do podnoszenia głośnego krzyku, w wypadku, gdyby na terenie jego posesji napadnięto znienacka na jakiegoś człowieka lub chciano mu wyrządzić krzywdę.

Jedna z ustaw określała nawet obowiązującą w takich okolicznościach donośność głosu. Był on mianowicie ważny tylko wtedy, kiedy dosłyszał go najbliższy sąsiad.
W dawnych czasach miasteczko to otoczone było ze wszystkich stron murami i wieżyczkami obronnymi. Nie były to co prawda umocnienia zbyt warowne, ale były i nieraz ponoć służyły ornecianom jako punkty obserwacji i oporu. Trzeba bowiem pamiętać, że Orneta niejeden raz miała okazję zetknąć się oko w oko z wrogiem i to wcale nie słabym.

Najwcześniejsze walki ornecian związane są z oporem jaki stawiali oni braciom zakonnym, na czele których stał Mistrz Albrecht, a działo się to w roku 1519. W tym bowiem czasie w/w „mistrz” wzmocniony licznymi wojskami przez czas dłuższy oblegał tutejsze tereny, a wśród nich i Ornetę.

Początkowo Krzyżacy sądzili, że z takim kurnikiem jak Orneta, nie będą mieli większych kłopotów. Niebawem jednak okazało się, że ornecianie wcale tak źle nie walczą i kto wie czy nie trzeba tu będzie stracić dużej liczby rycerzy. Chcąc tego uniknąć ówczesny Mistrz Albrecht zaproponował ornecianom zawieszenie broni i „korzystne” porozumienie.

Jakież jednak było jego zdziwienie, gdy omecianie zamiast pokornie przyjąć Jego propozycję odpowiedzieli posłom krzyżackim co następuje:

„Królowi Polski pozostajemy wierni i walczyć będziemy do ostatniego tchnienia”

Niemałą rolę w mobilizowaniu ornecian do walki odegrał tu Jan Bażyński, popularnie zwany „kulawym bazyliszkiem”. Po upadku powstania listopadowego w roku 1851 Orneta udzieliła schronienia wielu uczestnikom tej tragicznej walki i zdecydowanie osłaniała polskich żołnierzy. Dzielnie stawiali swe czoło ornecianie również napastnikom i zaborcom szwedzkim.

Niełatwo uporały się z tym miastem wojska Karola Gustawa, które dopiero po wielu nieudanych próbach zajęły Dobre Miasto, Ornetę i inne okolice w październiku 1627 roku i okupowały je przez okres dwu lat.

W okresie tym Orneta została poważnie zniszczona. Szczególnie dotkliwie odczuły obecność Szwedów zabytkowe obiekty miasta. Lata i wojny mijały. Waleczni mieszczanie omeccy wracali znowu do swych codziennych zajęć, rządzenia, pracy. Warto dodać,  że starzy ornecianie do wszelkich wojen i bitewnego zgiełku odnosili się bardzo niechętnie i z ogólnym niezadowoleniem, ale nigdy nie pozwolili sobie bezkarnie w kaszę dmuchać. Kiedy zaszła potrzeba, bili się, gdy minęła, znów wracali do codziennych zajęć i do smacznego orneckiego piwa.

Przy okazji warto również przypomnieć, że choć starzy ornecianie niemałą uwagę przywiązywali do obronności swego miasta to jednak na cele zbrojeniowe skąpili grosza. Nic wiec dziwnego, że arsenał miejski nie zawsze posiadał pożądaną ilość sprzętu i oporządzenia bojowego. Pochodzący z roku 1657 spis uzbrojenia znajdującego się na wyposażeniu magazynu miejskiego przedstawia się następująco:

  • 22 piki,
  • jedna halabarda /stara/,
  • dwie chorągwie,
  • obcęgi,
  • jeden powróz,
  • sześć włóczni /starych/,
  • jeden kocioł do smoły

Ponadto w magazynie znajdowało się jeszcze:

  • 50 muszkietów,
  • 656 dużych i małych kół,
  • wielki kawał ołowiu oraz
  • 5 zwoi lontu.

Jak z powyższego wynika stan uzbrojenia starych mieszczuchów Ornety był niezwykle ubożuchny. Jeszcze gorzej przedstawiał się on w świetle spisu z roku 1788. Było w tym czasie:

  • 5 werbli,
  • 2 kotły do smoły /stary i nowy/,
  • 4 pary kajdan na nogi,
  • 2 łańcuchy szubieniczne.

I tu aż chce się krzyknąć: skąd u licha brała się owa odporność dawnych omecian na tak liczne zakusy wroga ?

Cały dowcip polega na tym, że /na szczęście/ sprzęt bojowy miasta nie ograniczał się do owych ubożuchnych rekwizytów arsenałowych. Każdy bowiem pełnoletni mieszkaniec starej Ornety zobowiązany był sprawić sobie własny sprzęt wojenny” na własny rachunek. W każdym roku, w pierwszym dniu po „zielonych świątkach” burgrabia miasta zarządzał tzw. wielką musztrę, na której dokonywano przeglądu do ewentualnej obrony grodu. Często zdarzało się, że burgrabia w czasie owego przeglądu „na wyrywki” rozkazywał dokonywania stanów z poszczególnych typów broni, by stwierdzić jej sprawność.

Egzaminy te nie zawsze ponoć wypadały korzystnie, ale się tym zbytnio nie przejmowano, gdyż bogata Orneta bardzo często w obliczu większego niebezpieczeństwa korzystała z pomocy wojsk najemnych i wespół z nimi podejmowała walkę. Trzeba przyznać, że było to i sprytne i wygodne, i chyba rozsądne. Zgodnie zresztą z założeniem, że lepiej dźwigać, niż ciągać, lepiej zapłacić i być pewnym obrony, niż wystawiać miasto i jego dobra materialne na łatwy łup wrogów. Tacy byli dawni ornecianie i taka była obronność tego miasta.

Waldemar Mańkowski

Nazywam się Waldemar Mańkowski, a to jest nieoficjalny serwis miasta Orneta, który stworzyłem w czerwcu 2000 roku i prowadzę go, będąc prawdziwym entuzjastą oraz dumnym mieszkańcem tego urokliwego miasta. Jeśli jesteście ciekawi historii i teraźniejszości Ornety, to jesteście we właściwym miejscu!

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress
error: Treść bloga jest chroniona !!
Otwóż czat
1
Witaj ... w czym mogę Ci pomóc ? :)
Witaj .... w czym mogę Ci pomóc ?